Wynajem długoterminowy. Co droższe: spalinówka, czy elektryk?
Elektryki są uważane za droższe i w rzeczywistości są droższe od swoich spalinowych odpowiedników. Niektóre co prawda nie mają odpowiedników jeden do jednego, ale w ofercie większości producentów można znaleźć wozy, które konkurują wielkością i mocą.
Specjaliści z Carsmile wzięli pod uwagę 12 par samochodów, na zasadzie jeden spalinowy i jeden elektryk, produkowanych przez tych samych producentów. Żeby było sprawiedliwie. W zestawieniu mamy do czynienia z jednym wyjątkiem. Konkurentem dla Tesli, która jak wiemy nie produkuje samochodów spalinowych, zostało Audi o porównywalnych osiągach i prestiżu.
Sytuacja się zmieniła
I jakie okazały się wyniki matematycznego eksperymentu. Jeśli wziąć pod uwagę miesięczny abonament na wynajem długoterminowy, to wynajęcie elektryka jest średnio o 274 złote droższe od wynajmu samochodu zasilanego konwencjonalnym silnikiem spalinowym.
Według analityków wspomnianej firmy są konkretne powody tej sytuacji. W raporcie Carsmile pisze o polityce cenowej i rabatowej koncernów, braku presji na sprzedaż aut elektrycznych oraz rewizji tzw. wartości rezydualnej.
– W marcu 2022 roku przeciętny koszt użytkowania elektryka, mierzony ratą wynajmu, był nieznacznie niższy od kosztu użytkowania porównywalnego samochodu z napędem tradycyjnym, pomimo faktu, że cena katalogowa auta elektrycznego była wówczas średnio o niemal połowę wyższa od jego spalinowego odpowiednika – mówi Michał Knitter, z platformy Carsmile. – Jeszcze w 2022 roku branża motoryzacyjna, w tym również tradycyjne koncerny, walczyła o dobry wynik sprzedaży tych samochodów, kusząc klientów m.in. atrakcyjnymi rabatami – dodaje.
Swoje w niższej racie za pojazd elektryczny odegrał też program „Mój elektryk”. To właśnie z powodu dotacji w 2022 r. rata na elektryki była niższa.
Brak presji na elektryki
Teraz sytuacja się odwróciła i to rata na spalinowe auta jest niższa od raty na elektryki. – Elektryki nie tylko nie mają już przewagi w postaci niższej raty wynajmu, ale też nie widać, aby tradycyjnej branży motoryzacyjnej zależało na dobrych wynikach sprzedaży aut zeroemisyjnych. Dwa-trzy lata temu taka presja była odczuwalna na rynku, a obecnie jej nie ma i to pomimo faktu, że rok 2035 przybliża się, a nie oddala – mówi Michał Knitter.